Smolajny, Praslity, Dobre Miasto: taką oto trasę, zaplanowaną przez PTTK Olsztyn, przebyliśmy w niedzielę19 stycznia.Jedna przewodniczka i pięćdziesięciu seniorów, a w tym, jak zawsze na takich wycieczkach bywa, kilku członków SEiRP.

Zaczęliśmy do Smolajn, od obejrzenia pałacu i założenia parkowego, zaprojektowanego i stworzonego przez Ignacego Krasickiego, biskupa warmińskiego. Pałac, po „wyprowadzeniu” zeń Szkoły Rolniczej jest remontowany i zostanie przekazany biskupiej kurii w Olsztynie. Istnieje jeszcze niewielka stadnina koni będąca nadal częścią Rolniczej Szkoły przeniesionej teraz do dobrego miasta. Przy stadninie znalazł przytułek 32 letni osiołek „Igor” - najczęściej fotografowany „obiekt” turystyczny. Kilkunastu karym konikom, w różnym wieku, przewodzi srokacz - jeden tej maści w stadzie.

Pałacyk myśliwski, zespołu pałacowego jest bursą dla 24 uczniów Szkoły Rolniczej dowożonych na zajęcie do Dobrego Miasta - zajęcie praktyczne odbywają się na miejscu, w Smolajnach.

W Praslitach, nieopodal Dobrego Miasta, na 17 hektarowym gospodarstwie (stary ciągnik, dwa konie pociągowe, krowy) ekologiczną żywność produkuje rodzina, bardzo sympatyczny, „Bosych Rolników” - i „na bosaka” nas przyjęli w swoich włościach. Ten „bosy dodatek” do ekologicznych wypieków chleba, plantacji ziół, miodu, hodowli owiec - uwiarygodnia jakość tej produkcji, a jednocześnie jest markę i chwytem marketingowym przyciągających turystów, a wegetarian w szczególności. Soki, miody, suszone zioła, chleb z własnego wypieku w opalanym drewnem piecu szybko zniknęły z lady wystawienniczej.
W „hali produkcyjnej”, w wyremontowanej i zaadoptowanej na potrzeby wystawiennicze i handlowe oborze, znajduje się też ekologiczny (bez użycia prądu elektrycznego działający) miedziany, w doskonałym stanie technicznym, aparat destylacyjny. W czasie naszej tam wizyty nieczynny. Destylarnie, na potrzeby własne, można teraz użytkować po zgłoszeniu tego faktu w Urzędzie Gminy.
W gospodarstwie sąsiednim, nieopodal „Rolników Bosych”. są produkowane ekologicznie sery owcze i z mleka karmionych ekologicznie krów.
Najmniej ciekawym, wbrew oczekiwaniu, a może właśnie dlatego, okazało się zwiedzanie atrakcyjnych zabytków Dobrego Miasta. Trzy najważniejsza miejsca obowiązkowego zwiedzania: Skansen Miejski, Baszta Bociania, okazały się być ciasnymi pomieszczeniami o zbyt stromych schodach, a prezentowane tam eksponaty wystawiennicze eklektycznym zbiorem „zbiorem wszystkiego” co w jakimś tam stopniu związane jest z Dobrym Miastem i jego historią. A na dodatek, stojący przed Bocianią Basztą metalowy jeleń „wyjęty” z herbu miasta straszy swoim „wyrazem artystycznym”.
A kolegiata? Nie wpuszczono nas do jej wnętrza - mimo wcześniejszych uzgodnień, gdyż „ojcowie” spożywali w tym czasie zasłużony posiłek obiadowy. A po obiedzie przecież chwila drzemki też się strudzonym w posłudze boskiej ciałom należy.
Minorowe dobromiejskie nastroje rozjaśniła miejscowa dziecięca „Kapela Świąteczna” koncertująca wycieczce „do kotleta lub pierogów” - takie danie nam podano, ale z wielkim talentem i werwą. Śpiewane przez ponad godzinę piosenki ludowe (także o Dobrym Mieście) i Okudżawy pomogły przełamać niechęć do ponownym odwiedzin tego, istniejące od 1362 roku tego warmińskiego miasteczka cittaslow. Przegonił nieco zmęczenie toast wzniesiony szampanem i życzenia ku czci Nowego Roku - ponoć życzenia noworoczne można składać do końca grudnia, ale przed 1 stycznia roku następnego.

A więc wszystkiego najlepszego!